sobota, 12 grudnia 2015

Ho ho ho...

Mikołajki już za nami, teraz czekają wszystkich wielkie przygotowania do Gwiaaazdkiii :) Chociaż... czy one takie wielkie, skoro już po 1 listopada w sklepach pojawiają się ozdoby i wszelkiego rodzaju produkty bożonarodzeniowe? Mam takie wrażenie, że im bardziej rozciągnięte w czasie te nasze przygotowania, tym mniej czuć prawdziwą, ciepłą atmosferę Świąt... A w dodatku, jak na złość, śniegu brak :p

Planowałam sobie, że w tym roku zrobię podobne kartki, jak w zeszłym (tzn. w neutralnych kolorach, żadne tam pstrokate choinki, tylko stonowane wersje kolorystyczne: brązy-beże, szarości-biel, ewentualnie bordo-beż). Jak postanowiłam, tak nie zrobiłam^^

Jadąc do rodziców, zabrałam ze sobą cały karton akcesoriów: dziurkaczy ozdobnych, koronkowych i brokatowych tasiemek, brokatu w kleju, sznurków, itd. itp. Nawet na zakupy w celu doposażenia owego kartonu poszłam. No i teraz karton dumnie stoi na środku pokoju, wypełniony po brzegi :) A wszystkiemu winne taśmy z Lidla :D Rok temu (chyba nawet już po Świętach) natknęłam się na nie przypadkiem w gąszczu jakichś papierów ozdobnych i moje oczy zaczęły świecić na ich widok. Serio. I kiedy wczoraj zrobiłam z ich udziałem pierwszą kartkę, to reszta poszła już odruchowo... :)


Papier z wytłaczanymi łuskami tak swoją drogą mnie zawiódł :/ Na brzegach, które muszą być jednak porządne zgięte, żeby sztywna kartka wyglądała estetycznie, łuski zaczęły się wydzierać/odczepiać/niszczyć (wpisz właściwe). Przy czym w ogóle ich nie dotykałam. Niefajnie, niefajnie.






Jak na nie patrzę, to trochę tak... na jedno kopyto zrobione, no przyznaję się :p Ale nie potrafiłam się powstrzymać, tak mi się spodobały. Choinki dorobią się jeszcze małej złotej gwiazdeczki na czubku (jak tylko gdziekolwiek znajdę papier, jaki sobie wymyśliłam i którego nigdzie nie ma :p ) i będą gotowe do wysłania.

Teraz dopiero czuję, że nadchodzą Święta :D A od jutra chyba zacznę się modlić. O śnieg oczywiście. Miłego wieczoru! :)



środa, 30 września 2015

Dzień Chłopaka...

...z tej okazji więc życzę wszystkim chłopcom, mniejszym i większym - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! :)
Moim chłopakom przygotowałam z tej okazji kręgle, inspirowane grą Angry Birds. Niestety nie mam zdjęć gotowych kręgli, taką zrobiły furorę, że nie było już okazji pstryknąć im fotek - przedstawię Wam jednak małe co nieco - świniaki z folii samoprzylepnej :)


Jak widać jest ich sześć, co oznacza, że musiałam wypić 6 butelek zielonej "herbaty", ponieważ potrzebowałam zielonych i tylko takich butelek, no uparłam się. Ciężko było, ale daliśmy radę :p Świnki przykleiłam do butelek, a jako złe ptaszyska posłużyły niebieskie kule z kręgli dostępnych w Pepco, oklejone na wzór niebieskiego ptaszka oczywiście ;)
Radość nie do opisania :) Nie wiem, czy większa dla dzieci, czy dla mnie, kiedy widziałam te szerokie uśmiechy ;) Ptaszyska wymiatają :)

Miłego dnia! :* :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Nowy rok szkolny

Cześć i czołem! :)
Jutro 1 września, u nas kolorrrowo z tej okazji. Kolorowo i hardcorowo, tak swoją drogą :p Więc szybcikiem wrzucam zdjęcia. Na pierwszy ogień: SOWY-MĄDRE GŁOWY :)


A na drugi - ŻURAWIE :) Bardzo jestem szczęśliwa, gdy na nie patrzę, ponieważ ostatnim razem, gdy próbowałam zrobić PROSTE origami, nic mi z niego nie wyszło, papier się tylko zmarnował.
A tym razem niespodzianka, żurawie są przeprzeboskie i chyba nawet w domu sobie takie w oknie powieszę :)


Miłego wieczoru, kisskiii! :*

piątek, 17 lipca 2015

Wakacje

Witam Was o poranku :) Mam dobrą nowinę, otóż wracam do żywych i posty znów będą się pojawiać :D Na początek trochę się usprawiedliwię ;)

Nie myślałam, że pisanie pracy magisterskiej pochłonie aż tyle mojego czasu, ale niestety, wybrało się temat-rzekę, to trzeba było cierpieć. Prawie pół roku wyjęte z życia (szczególnie 3 ostatnie miesiące, co by w wyznaczonym terminie się zmieścić i obrony znów nie przenosić). Ale powiem Wam, że z żadnej swojej pracy dyplomowej taka dumna nie byłam. I wcale nie dlatego, że praca była rewelacyjna, o nie, pod tym względem zdecydowanie wygrywa ta inżynierska (o pedagogicznych nie wspominam, bo narzucanie studentom promotora, a później tematu pracy jest bezczelne i powinni takich rzeczy zakazać... przy czym kłaniam się mojemu promotorowi z magisterki, który walczył razem ze mną w obliczu tej niesprawiedliwości i dzięki któremu udało mi jako jedynej mieć wolny wybór). Dumna jestem, bo wiele razy chciałam już rzucić te studia, a przy pisaniu magisterki wydrukować sobie wszystko tylko po to, żeby patrzeć, jak płonie. Na samo słowo "magisterka" trzęsawki dostawałam. Ale mimo wszystko dotarłam do końca i osiągnęłam swój cel, w dodatku na 5 :) Od razu oświadczam, że wbrew postanowieniom sprzed kilku lat na trzeci kierunek się nie wybieram :p Zwłaszcza, że życie nam się szczęśliwie zaczęło w tym roku układać i między innymi Tubiś dostał pracę NIE na zastępstwo :) W dodatku w szkole, co wydaje mi się bardziej wymagające dla mnie, jako nauczyciela i w związku z tym cieszy, bo lubię sobie wyżej poprzeczkę stawiać ;)

Na razie jednak odpoczywam od wszystkiego, na zasłużonym urlopie. Tydzień wolnego poświęciłam na przygotowania do obrony, reszty nie poświęcam na nic ;) I tak dzień pierwszy, poniedziałkowy minął w szlafroku. Bunt totalny wobec wszystkiego, tyle rzeczy musiałam robić, to teraz robię NIC, a jak! Piękne to było ^^ Od wtorku już normalnie jednak funkcjonuję ;) I nawet do maszyny usiadłam (nerwicy przez nią dostanę, przysięgam, wciąż się zacina...) i Maciulkowi koszulę wytaliowałam - dumna jestem, bo pierwszy raz robiłam i wyszło, da się ją nosić, Maciula zadowolony :D

Od środy wypoczywam już u rodziców :) I ponownie dochodzę do wniosku, że mieszkanie w bloku ma swoje zalety, urlop to urlop, siedzisz albo wychodzisz i generalnie robisz co chcesz. A w domu ciągle coś jest do zrobienia, zwłaszcza przy takim dużym ogrodzie jak nasz. Ale za to podwórko tętni życiem :D Lawenda powysyłała zaproszenia dla bączków i proszę, w setkach można je liczyć! Postaram się któregoś dnia pokazać Wam jakieś ;)



niedziela, 31 maja 2015

Kolorowy ptak

Witam Was iście kolorowo :) Rok chyba minął, od kiedy zakupiłam przecudne, kolorowe ptaki i nijak nie wiedziałam, co z nimi zrobić. Ale musiałam je mieć :D Poduszek za dużo, więc pomyślałam, żeby zrobić może jakiś ładny kartonik i otulić go tą tkaniną... Ale na co mi następny kartonik, skoro zaraz pewnie i tak wyhaczę gdzieś jakieś cudo i będę musiała je mieć :p Jakiś czas temu pomyślałam, że potrzebuję pomponów, tak o, do poprawy humoru, koniecznie kolorowych. Pojawiły się pompony, pojawił się i pomysł na ptaki :)

Ale jak nie urok, to... zepsuta maszyna oczywiście :p Ostatnio się z Łucznikiem nie dogadujemy. Najpierw złamana igła, wymiana na nową - coś zgrzyta. Poprawiam, głaszczę, rozmawiam i gdy zaczyna działać - przepala się żarówka. Po wymianie żarówki znów zgrzyta. Poprawiam, odkręcam, dokręcam, wyjmuję, wymieniam, no halo??? I gdy już zaczęło być dobrze (chociaż nie mam pojęcia dlaczego), to w trakcie szycia złamała się kolejna igła, maszyna zaczęła chodzić jak czołg, a ja od tamtej chwili czekam, aż w końcu sąsiad zapuka ze skargą do drzwi. Bo zamiast jednostajnego szumu słyszy tylko co chwilę donośne stuki, jak młotem pneumatycznym prawie :p A maszyna szyć nijak nie chce, nitki się plączą, przestawianie, ustawianie, dokręcanie/odkręcanie nic, zero, null. Rozkręciłam jeszcze raz, nie zmieniając kompletnie nic i proszę bardzo, nie ma już focha, pozwala pańci szyć :p Pokażę więc Wam efekty:


czwartek, 14 maja 2015

Rybcie

Co by ktoś nie pomyślał, że ducha wyzionęłam, to dzisiaj post owszem, ale z szyciem niezwiązany :) Opowiem Wam krótką historię taką...

Dawno, dawno temu, za Odrą (albo i przed, zależy jak patrzeć) Gwiazdka nastała. Tubiś pomyślał, że niespodziankę Maciuli zrobi i rybkę mu sprawi. Jak pomyślał, tak zrobił, szklaną kulę zakupił i podarował. W ten oto sposób dowiedział się, że można ogórki w tej kuli kisić :p Cóż... na razie takich prób nie było ;) Kula poszła w odstawkę, a w miejscu maszyny do szycia na szafce pojawiło się AKWARIUM. Takie z lampkami i innymi bajerkami. Radość w mieszkaniu nastała ("będą rybki!"). Rybki owszem były, ale po miesiącach około trzech. A w międzyczasie i Tubiś i Maciula akwarium mieli ochotę kilka razy pod śmietnik wystawić. Co to się namęczyli z nim! Właściwie Maciula. Woda nie taka, światło nie takie, roślinki padają, jedne po drugich, jak tu rybki wpuszczać?! Ale kto nie ryzykuje, ten nie ma i tak w akwarium pojawił się Zenek Moczymordka z młodszym kompanem. Żyją w nim do dziś i mają się bardzo dobrze :) Po dłuuuuuugim oczekiwaniu roślinki zaczęły pięknie rosnąć, rybki coraz to nowe były wpuszczane i dziś, wracając do domu czeka na nas gromadka wesoło merdających ogonków :) I to jakich pięknych! Zobaczcie sami :)

Pierwsi, zaraz po Zenkach, lokatorzy:


czwartek, 30 kwietnia 2015

Nuda...?

Czwartek przedmajówkowy i wszechobecna radość, jupiiiii! Też się cieszę, jak się wszyscy dookoła cieszą :D Choć coś moim pociągającym nosem czuję, że dla mnie ta majówka się inaczej rozkręci... bo mnie właśnie w nosie kręci. Witaminki zaaplikowane, wyrko przygotowane, ale leżeć i nic nie robić, to ja nie potrafię. Ewentualnie z gorączką, ale tej na szczęście brak ;)

Mieszkanie wysprzątane, od pracy na weekendy zawsze odpoczywam, więc co tu robić? Maszyna schowana, czeka aż magisterka się napisze... Książki przeczytane... Ciuchy w szafie ułożone... Więc ewidentnie należy wziąć się za haftowanie :) Tak dawno już pudełka z muliną nie ruszałam, że warstewką kurzu się pokryło :p Ale hafcik jest, mole nie latają - jest git :D


sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołego jajka!

Moi Drodzy!

Z okazji Wielkanocy chciałabym życzyć Wam
stołów uginających się pod świątecznymi pysznościami,
koszyczków wypełnionych kolorowymi pisankami 
i ogródków z kicającymi zającami (i prezentami ;) )
Ciepłej, rodzinnej atmosfery przy stołach
i pogody, która opromieni te dni :)

Tego życzę Wam ja - Tubiś & jajcarska zgraja :)


wtorek, 31 marca 2015

Liski chytruski

Zmiany :D Lubię to baaardzo. Zmiany u nas niewielkie, ale jednak - lokatorów przybywa, pływających w dodatku ;) Jaka to radość! Moje materiały nie mają się tylko gdzie podziać ostatnio, akwarium z przyborami zdominowało moją eks-szyciową szafkę. A że z pudełek się aż wysypywało, to wyjęłam tkaniny, których było najwięcej i wzięłam się za następne poduszki. Eleganckie lisy proszę państwa kłaniają się uniżenie :)


czwartek, 26 marca 2015

Słoniki

Kto czasem zagląda na nasz profil na Facebook'u, ten wie, że Fundacja SŁONIE NA BALKONIE zorganizowała akcję "Setki słoni dla dzieciaków". Dowolną techniką można stworzyć słonia, który później przekazany zostanie dzieciom ze Szpitala Psychiatrycznego w Łodzi i z działającej przy nim Poradni Zdrowia Psychicznego dla najmłodszych. Jedyny warunek - słoń ma być bezpieczny dla dziecka ;) Ale myślę, że o tym każdy wie :) Na stronie akcji podany jest link do wykroju słonika, więc zachęcam gorąco do tworzenia także Was :)

Tak się napaliłam na uszycie słonika, że pierwszemu zapomniałam doszyć ogonka :p Ale słonie wyszły ostatecznie trzy :) Pierwszy (a drugi ze zdjęcia) jest jednocześnie pierwszą zabawką, jaką w ogóle kiedykolwiek uszyłam (jedyna próba, jaką kiedyś podjęłam, skończyła się pocięciem wszystkiego na strzępki :p). Więc nie jest idealny, chociaż cały wieczór i tak pękałam z dumy, że nie cisnęłam wszystkiego w kąt i USZYŁAM :) Przy pozostałych dwóch nie popełniłam tych samych błędów i tak mi się podobają, że aż mam ochotę zamówić materiały i samej sobie uszyć :)


A to mój ulubieniec :D Jest ciut większy i łatwiej się go szyło :) A te kolory! <3



Słonie powstały z resztek materiałów, które zostają mi po różnych uszytkach. Dlatego nie są one identycznych wymiarów, jeden większy, drugi mniejszy, ten ma dłuższą trąbę, tamten krótsze nogi, większe uszy itd. itp. ;) Tylko oczy wszędzie te same, wyhaftowane, żeby żaden guzik nigdy nikomu przypadkiem nie odpadł, ani nie kusił do odrywania. Przy okazji wyglądają mniej przerażająco niż guziki z dziurkami :D Jest git, można wysyłać :)

Buziaczyska! :*

sobota, 28 lutego 2015

Sezon weselny

Dopiero co wieszałam bombki na choinkach i szukałam prezentów na Boże Narodzenie, a już niebawem wiosna i następne święta. Przez tę zwariowaną pogodę coraz bardziej odczuwam ich nadejście :) A po świętach - sezon ślubny ;)

Jak na razie w planach na ten rok mamy cztery wesela, a przynajmniej o tylu wiemy. Zawsze wydawało mi się, że jak dotrwam do 25 r.ż., to później już nawałnice tego typu uroczystości mi nie grożą :p Ale oprócz średniego wieku rodzenia dzieci wydłuża się też najwyraźniej średni wiek popełniania małżeństwa. Co w zasadzie nie jest takie złe, bo nikt nie suszy mi już głowy i nie pyta "Kiedy ślub? /Kiedy dzieci?" :D

Jednak aż tylu imprez się nie spodziewałam, szczerze przyznam :) A coś ładnego na każdą z nich trzeba założyć, jeżeli wesele jest z poprawinami, to kreacji potrzeba minimum dwóch. We wszystkich sukienkach, które mam, pojawiałam się już kilka razy i mam dość. No więc zaczęłam kombinować, żeby na ostatnią chwilę nie szukać kiecki, która i tak by mi się nie podobała lub w ogóle by na mnie dobrze nie leżała (takie poszukiwania "na szybcika" zawsze się u mnie źle kończą).

Przyczaiłam się na tiulową spódnicę midi, w piękne kwiaty, a do tego jednokolorowy crop top, ciekawie wycięty przy ramionach. I postanowiłam, że będzie to jedyna droższa inwestycja na te wszystkie wesela, ponieważ zakupy tego typu do tanich nie należą, a gdzie ja założę później tiulówkę??? W niedzielę do kościoła, na komunię, może na czyjeś urodziny. Przy sukience sytuacja przedstawia się jeszcze gorzej - ani jedna wisząca w szafie, kupiona na wesele, nie przydała mi się na inną okazję. A mimo to nie chcę się ich pozbywać, bo za bardzo mi się podobają ;) W tym roku postanowiłam więc trochę pokombinować ze strojami. Mówiłam, że uwielbiam zakupy w second-handach? To mówię :D Taką sukienkę upolowałam ostatnio, jeszcze z metką:

wtorek, 24 lutego 2015

Szamańskie szopy

Po kolejnej dłuższej przerwie (mam nadzieję, że niewiele ich już będzie) wracam z poduchami :) Słońce za oknem, termometr wariuje, przebiśniegi zakwitają, koty harcują... Bakterie budzą się do życia, nos zapchany :p Wiosna idzie, jak nic! Choć wczorajszy dzień niespecjalnie w promyki obfitował, to dzisiaj już coś przebija przez chmury i energii dodaje ;)

Żeby szybciej sobie słonko poradziło z chmurzastą pogodą, zrobiłam dla niego szamańskie szopy z dodatkiem przytulaśnego minky :D Bajeranckie zwierzaki na przywołanie wiosny :) I miejmy nadzieję, że to zadziała :D

sobota, 31 stycznia 2015

Zebry

Ufff, udało się. Żarówka w maszynie - jest, nić - założona, chęci - są, czas - jest. Zrobiły się zebry, namnożyły nawet. Czarno-białe, biało-czarne, do wyboru, do humoru ;) Tak długo nie brałam się za poduszki, że pół godziny główkowałam, jak się zamek wszywało :p Ale spod maszyny wyszła całkiem sympatyczna parka :)


czwartek, 29 stycznia 2015

Różności różniste

Po miesięcznej nieobecności na blogu - jestem i żyję ;) Chociaż nie szyję. Praca, kursy, rady, jasełka, studia, magisterka itp. itd. i czasu brak. No, może nie tak całkiem do zera, ale odpoczywać też trochę trzeba. Wczoraj już, już chciałam uszyć zebry, ale wróciłam ok. 20.00 do domu i na samą myśl o dźwięku karabinu maszynowego pomieszanego z młotem pneumatycznym - głowa mnie rozbolała. A ponieważ dzisiaj zakupiłam kolorowe skrzyneczki, to będzie o przechowywaniu ;)

Jeśli ktoś jest takim chomikiem jak ja, to na pewno zna mój ból :D 1500 drobiazgów wala się w szufladzie, a ta jedna jedyna szuflada jest od wszystkiego i od niczego. 300 opakowań po kremach i w każdym biżuteria. Nawyk nauczycielski - gromadzenie wszystkiego, co się może przydać - i kolejne graty do kolekcji. Dawniej wszystko leżało, byle leżało, upchnięte po szafkach, najlepiej zamykanych na klucz, co by się coś nie wysypało :p Ale zamieszkałam na stancji, później w kawalerce i wpadłam w manię segregowania, bo miejsca mało, a gdzieś to wszystko trzeba trzymać. Od tamtego czasu wszystko ma swoje pudełko :) I co jakiś czas cieszę się z nowych, kolorowych pojemników :D
To samo dotyczy szycia. Kiedy zaczęłam przygodę z maszyną, miałam wszystko w jednej torbie (uwielbiam torebki na prezenty, czasem bardziej od prezentów :D ). Teraz - w jednej szafce :D No więc nie włożę luzem nici, materiałów, ani innych przyborów, bo ani to wygląda, ani praktyczne nie jest.

Wszystkie podręczne drobiazgi (szpilki, igły, miarkę, guziczki) trzymam na półce pod maszyną, w najpiękniejszym koszyczku jaki widziałam.